Minecraft: Wyspa
Minecraft: Wyspa to powieść amerykańskiego pisarza Maksa Brooksa opublikowana przez wydawnictwo Del Rey Books. Premiera angielskiej wersji miała miejsce 18 lipca 2017 roku. Książka jest nadal w trakcie tłumaczenia i można ją zobaczyć na tej stronie.
Streszczenie
Samotny rozbitek wyrzucony na plażę rozgląda się z ciekawością. „Gdzie ja jestem? Kim jestem? Dlaczego wszystko wokół jest zrobione z bloków?” Nie ma czasu, by się nad tym zastanawiać. Robi się ciemno, trzeba znaleźć schronienie i coś do jedzenia! A jednocześnie uważać, żeby samemu nie stać się pożywieniem dla groźnych zombie, które pojawiają się po zapadnięciu zmroku. Następne zadania to budowa domu, ucieczka przed uzbrojonymi szkieletami i falą rozżarzonej lawy. Jedynie prawdziwy śmiałek poradzi sobie w sytuacji, gdy do dyspozycji ma tylko prymitywne narzędzia!
W świecie Minecrafta liczą się odwaga i kreatywność. Tylko dzięki nim da się poznać liczne sekrety, które kryje wyspa. Można eksplorować lasy i pozyskiwać z nich różne surowce, w podziemnych tunelach czekają skarby. Czasem trafią się moby, które trzeba pokonać.
RozdFabuła
Rozdział 1: Nigdy sie poddawaj
Tonę!
Obudziłem się po wodą, głęboko pod wodą; to była moja pierwsza trzeźwa myśl. Chłód. Ciemność. Gdzie była powierzchnia? Rzucałem się we wszystkie strony, próbując wypłynąć ponad lustro wody. Wykręciłem się i odwróciłem - to wtedy je zobaczyłem. Światło. Blade, przytłumione i odległe.
Instynktownie popłynąłem w jego kierunku i zaraz zauważyłem, że woda zaczęła się robić jaśniejsza. To musiała być powierzchnia, słońce.
Ale jakim cudem słońce mogło być... kwadratowe? Musiało mi się przywidzieć. Może jakieś załamanie światła.
Kogo to obchodzi! Ile zostało mi powietrza? Muszę tam dotrzeć. Podpłynąć!
Moje płuca zapłonęły. Malutkie bąbelki uciekające z moich ust ścigały się ze mną - płynącym w kierunku odległego światła.Kopnąłem i ciąłem rękoma powietrze jak zwierzę w klatce. Wtedy dojrzałem fale na powierzchni, zbliżały się do mnie z każdym desperackim odepchnięciem się od wody. Były bliżej, ale nadal tak daleko. Moje ciało cierpiało, a płuca piWyskoczyłem wpadając w chłodne i czyste powietrze.ekły.
Płynąć! PŁYNĄĆ!
KRACH!
Zwinąłem się, po tym, gdy nagle poczułem ból uderzający od palców do oczu. Moje usta rozwarły się wydając stłumiony krzyk. Sięgnąłem ku światłości, ku powietrzu, ku życiu.
Wyskoczyłem wpadając w chłodne i czyste powietrze.
Kaszlnąłem. Odkrztusiłem wodę. Zarzęziłem. Zaśmiałem się.
Oddech.
Przez chwilę cieszyłem się doznaniami, zamykając oczy i pozwalając słońcu ogrzać moją twarz. Ale kiedy otworzyłem je z powrotem, to nie mogłem im uwierzyć. Słońce było kwadratem! Silnie mrugnąłem. Chmury też? Zamiast krągłych, puszystych, wełnianych kuleczek, nade mną leniwie poruszały się prostokąty.
Znowu masz jakieś widzenia - pomyślałem - Uderzyłeś się mocno w głowę, kiedy spadałeś z łodzi i teraz jesteś trochę zamroczony.
Ale czy ja rzeczywiście z niej spadłem? Nie mogłem sobie tego przypomnieć. Tak naprawdę nie mogłem sobie przypomnieć niczego. Ani jak się tu dostałem, ani gdzie jest tu.
„Na pomoc!” - zawołałem, rozglądając się wokół horyzontu w poszukiwaniu statku, albo samolotu albo chociaż kawałka lądu.
„Błagam, ktokolwiek! Obojętnie kto! POMOCY!”. Odpowiedziała mi cisza. Mogłem dojrzeć tylko wodę i niebo.
Byłem sam.
Prawie.
Coś chlupnęło kilka centymetrów od mojej twarzy, jakieś macki i masywna, czarnoszarawa głowa.